czwartek, 11 grudnia 2014

Tłuste rowery - kolejny wybryk natury?

Od jakiegoś czasu w internecie pojawiają się zdjęcia rowerów przypominających "monster-trucki", takie powiedzmy monster-bike`i. Fatbike`i bo o nich mowa od początku uważałem za coś stworzonego do lansu, bo jak tym jeździć? Kola pewnie ważą tyle co przeciętny zawodnik sumo, a co dopiero cały rower? Pewnie tyle co polska reprezentacja. Jak jest naprawdę? Miałem okazję się przekonać na własnej "sqrze".

Pewnego wietrznego i mroźnego dnia, skończyłem wcześniej pracę. "Co tu zrobić z bonusowym czasem" - pomyślałem. Wybór padł na pobliski sklep Scott`a aby zobaczyć nowy model Scale`a 970 (w końcu dali mu taperowaną główkę ramy). Niestety nie dale było mi zobaczyć tego okazu, ale na wystawie stał on... BIG ED. Przyspieszone bicie serca, gęsia skórka i udało się - wykrztusiłem z siebie słowa - "Mogę ujarzmić tego stwora?". Odpowiedź była twierdząca.

Big Ed od Scotta, obraz ze strony producenta
Big Ed od Scotta, obraz ze strony producenta
Nie będę opisywał specyfikacji bo nie o tym jest temat, ale jeżeli ktoś jest zainteresowany to odsyłam do strony producenta.

Pierwszy kontakt - "Co on taki lekki?". Naprawdę. W specyfikacji widnieje wartość 15,30kg (monstrum) a w rzeczywistości się tego nie czuje. Po zajęciu pozycji za kokpitem potwora, czułem się co najmniej dziwnie, ale nie wiem czy to wpływ tłuściocha, za malej ramy (to był rozmiar M a ja potrzebuje L/XL), a może ekscytacji.

No i zaczynamy:

Najpierw powoli jak żółw ociężale,
Ruszyła maszyna po szutrze ospale,
Szarpnąłem pedały i pcham je z mozołem,
I kręci się, kreci się koło za kołem,
i biegu przyspiesza i gna coraz prędzej,
nie dudni, nie stuka, i szybciej wciąż pędzi...

Ten wierszyk obrazuje to co chce przekazać. Rozpędzić tę krowę jest ciężko, ale jak już się nam to uda to ciężko go zatrzymać. Na test miałem mało czasu - może z 10min, ale szczęśliwie w pobliżu znalazłem godnego przeciwnika naszego sumo - sypki piach na zakręcie. Pierwszy przejazd był ostrożny, takie tam rozpoznanie. Jedyne o czym wtedy pomyślałem - "Jak to? To już po?". No i wtedy zaczęła się zabawa, i szybciej, i niżej, i... nic. REWELACJA. Tego się nie spodziewałem. Przeciwnik na macie zmiażdżony przez  cztero i pół calowe kapcie wielkiego Edwarda. W dodatku rower miał nabite za bardzo opony co teoretyczne powinno pogorszyć przyczepność a tu on się trzyma trasy jak "mordoklejka" podniebienia. SUPER. To mi wystarczy, powrót do sklepu i rozstanie się z Edziem.
Fat bike z nepędem 2x2.
źródło: http://www.ciclism.ro/2014/10/fatbike-2x2-de-la-christini/


Ciekawe gdzie dążą fatbike`i? W 2015 roku seryjnych modeli będzie już naprawdę sporo, a prototypowe rozwiązania przyprawiają o urwanie pewnej części ciała. W internecie można znaleźć już prototypy full`i a nawet egzemplarze z napędem na dwa koła! Toż to musi być prawdziwy czołg (no może bez lufy)!


A więc czy zmieniłem zdanie? Nie w sumie nie. Rowery te są na razie drogie i osobiście uważam że nie nadają się na pierwszy, może prędzej na drugi/trzeci rower cyklisty (tuż za rowerem górskim/szosowym, miejskim). Dlaczego? Własnie z powodu efektu "lokomotywy" długa jazda może być uciążliwa. Można się z tym zgadzać lub nie. To jest tylko moje zdanie...
A co myślicie o tłuściochach?

PS. 
Podziękowania dla Zakładu Rowerowego w warszawie na ul, Stefana Okrzei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz