środa, 6 sierpnia 2014

Ciśnienie w oponach - czyli gdzie amortyzator nie może tam oponę pośle.

      O ciśnieniu w oponach mówić można wiele, jedni uważają że pompujemy do zdechu, inni jeżdżą prawie
na obręczach. Jedni i drudzy opowiadają jak to nie jest zaje...cie. Jest to śliski temat który chciałbym podjąć, choć z góry jestem skazany na ogólny lincz i coraz modniejsze ostatnio "hejtowanie".






   Ale od początku. Zacznijmy może od sprawy nie wzbudzającej skrajnych emocji, a mianowicie takiej, że optymalnego ciśnienia powinniśmy szukać w przedziale akceptowalnym przez oponę. Wpływa na to oczywiście szerokość opony, grubość ścianek, system dętkowy bądź nie, rodzaj gumy i ewentualnie oplotu oraz szereg innych rzeczy, jednak nie zamierzam się w to wgłębiać. Napisali to napisali i takie ciśnienie ma być! Na boku każdej opony przekazują nam informację w jakich ciśnieniach jest jej na tyle dobrze, żeby nie zdobić nam prezentu niczym zgrywus ze smerfów - "BOOM". Zakresy te mogą być podane w różnych jednostkach, najczęściej bary lub PSI. Osobiście jeżdżę na Michelinach xc dry 2, producent podaje zakres 2,0 – 4,0 bara i wygląda to mniej więcej tak
MICHELIN XCDRY2








Do jakiego ciśnienia ja pompuję koła? Około 2,4 przód i 2,8 tył. Dlaczego tyle? O tym za chwilę.



     
SCHWALBE TYRAGO 28x1,60
Drugą sprawą nie wzbudzającą większych emocji jest to iż na asfalcie im większe ciśnienie tym jedzie nam się lżej, dlatego do takich wycieczek powinniśmy celować w najwyższy zakres wyznaczony przez producenta dla danej opony. Ja w moim rowerze miejskim pompuje do 4,5bara (maksymalny zakres SCHWALBE TYRAGO). Warto jednak zauważyć że dobicie opony do 4 czy 5 barów jest masakrycznie ciężkie do uzyskania za pomocą pompki ręcznej, no chyba że mamy mięśnie i zawziętość Pudziana. Jednak tym którzy nie zjadają na śniadanie dziesięciu jajek i nie popijają stejkami, zostaje do użytku kompresor, bądź pompka nożna. Jak nie mamy ani kompresora, ani pompki nożnej to najłatwiej będzie podjechać na stację benzynową. Nie muszę chyba mówić że na stacjach raczej nie uraczymy wyjścia do wentyli presta, także ci którzy takie posiadają są w czarnej d.... i muszą jeździć na dwóch, trzech barach.
Oczywiście żartuję, wystarczy kupić przejściówkę za jakieś grosze w rowerowym. Problem z nimi jest jednak taki, że po założeniu, barometr nie zawsze dobrze pokazuje ciśnienie....


     Wiedząc już jak postępować na szosie zajmijmy się tym co tygryski lubią najbardziej - piach, błoto, pot i łzy. Ten temat jest już dużo trudniejszy, nie ma złotego ciśnienia doskonałego dla wszystkich. Dzieje się tak między innymi dlatego że nie możemy porównywać rowerzysty warzącego pół worka ziemniaków do kogoś kto warzy tyle co cały roczny zapas rodziny. Myślę że nie trzeba dodawać że ten drugi powinien pomachać ręką przy pompowaniu dużo więcej razy.
Dlaczego nie powinniśmy pompować "na maxa" jak w przypadku szosy?

     Pierwszą sprawą na to wpływającą jest trzymanie w zakrętach. Przy wysokim ciśnieniu opona nie "łapie" tak dobrze jak przy niskim. Mniej powietrza zapewnia większą powierzchnię styku podłożem oraz mniejsze "odbijanie się" od drobnych przeszkód, dlatego nasza przyczepność a co za tym idzie bezpieczeństwo wzrasta.
     Secundo - Piasek to zmora moich okolic i tutejszych lasów... masa tu tego. Niższe ciśnienie wraz z szerokością kapcia pomagają trochę okiełznać naszą małą Saharę. Ma to związek również z powierzchnią styku. Oczywiście ciśnienie ciśnieniem, ale i tak ciężko walczyć z piachem, także możemy tylko minimalizować uciążliwość tej jakże kochanej nawierzchni.
     Po trzecie, w sumie chyba najważniejsze, przy niższym ciśnieniu opona wspiera amortyzator wybierając małe nierówności, za co powinny być nam wdzięczne nadgarstki i tyłek. Nawet najdroższy amortyzator nie wybierze nam tzw. "liści" jeżeli oponę napompujemy do granic możliwości. Kolejny punkt do kontroli maszyny.

Opisałem teorię z którą jedni się zgodzą inni nie, dlatego zrobiłem taki mały teścik do sprawdzenia co daje nam małe ciśnienie. Wybrałem krótką, raczej łatwą trasę leśną, po czym przejechałem ją pięć razy na ciśnieniu 2,5bara a później pięć razy pompując opony na kamień (4bary). Prędkość ta sama, ciśnienie w amortyzatorze to samo i starałem się nawet jechać tym samym „śladem”. Po każdym przejeździe mierzyłem ugięcie amortyzatora. Wiem że nie jest to stricte to o czym mówię, ale wyniki dają jakieś pojęcie jak dużo oponki pomagają przy amortyzacji. W sumie sam byłem zdziwiony że różnica jest aż tak duża.

Przejazd
Ugięcie przy 2,5 bara [mm]
Ugięcie przy 4,0 barach [mm]
Pierwszy
47
54
Drugi
44
52
Trzeci
43
52
Czwarty
43
52
Piąty
44
50
Średnia
44,2
52,0

Ugięcie przy ciśnieniu 2,5 bara
Ugięcie przy ciśnieniu 4 bary





















Przy mniejszym ciśnieniu powietrza w oponach ugięcie amortyzatora zmalało o około 8mm – to dużo, nawet bardzo. Nie mówiąc o tym że sama jazda na czterech barach była katorgą i czułem się jakbym jechał po tarce. A co z oporami toczenia? Różnica prawie niewyczuwalna, a jeżeli już to przy mniejszym ciśnieniu jechało mi się lżej.

     Dobra, dobra koniec "podjarki" zaletami niskiego ciśnienia bo pomyślicie że jeżdżę na flakach. Co jak się przesadzi? Po prostu można złapać "węża" czyli przy większych przeszkodach dobijać do obręczy. Jak się domyślacie nie jest to miłe ani dla nadgarstków ani dla roweru (przede wszystkim kół ale również amortyzatora). Wszystkie zalety wysokiego ciśnienia też pójdą w... niepamięć. Także małe opory toczenia na asfalcie oraz na ubitych leśnych ścieżkach odejdą bez pożegnania.
     Do jazdy w terenie na znalezienie złotego środka potrzeba przeznaczyć trochę czasu. Każdy powinien popróbować różne wartości, najlepiej schodząc od bezpiecznego poziomu w dół aż do zaliczenia pierwszych "snake`ów". Dobrze jest również pod pompować tylną oponę o 0,2-0,4bara więcej gdyż ciężar przez nią przenoszony jest trochę większy (przede wszystkim w HT).

     Do jazdy rekreacyjnej z rodziną oczywiście nie będziemy całkowicie rezygnować z lekkości jazdy dla trochę wyższego komfortu, zwłaszcza że takie wycieczki zazwyczaj prowadzą cywilizowanymi ścieżkami i raczej mało wyboistymi, a jak dodamy do tego dojazdy kostką albo drogą asfaltową to całkiem już nie kusi niskie ciśnienie. Ja bym wybrał coś pomiędzy szosą a terenem. Komfort będzie w miarę zatrzymany a i opory toczenia pośrednie.

     Na koniec jeszcze chciałem napisać o temacie na który jest bardzo wiele opinii. Czy częściej łapiemy „kapcia” na wysokim czy niskim ciśnieniu. Nie chcę za głęboko wertować tego tematu, bo odpowiedź nie jest prosta. Z mojego doświadczenia wynika, że więcej razy przebiłem oponę mając więcej powietrza, co nie znaczy że nie zdążyło mi się to przy dwóch, trzech barach. Ogólnie widzę to tak. Podobnie do balona, w napompowany balon łatwiej coś wbić (np. widelc) niż nienapompowany bądź napompowany mniej. Takie zobrazowanie przedstawia moje stanowisko co do tego tematu.

         Podsumowując. Trzymamy się zakresu podanego przez producenta opon. Na szosie celujemy w górną granicę a w MTB w dolną ale uważając na podstępne gady. Do rekreacji i trekkingu osobiście uważam że powinniśmy wstrzelić się mniej więcej w środek zakresu. A więc zanim wydacie kolejną kasę na nowy amortyzator bo stary jest słaby, sprawdźcie czy nie trzeba trochę spuścić powietrza.

2 komentarze:

  1. Dobry blog, ma przyszłość wg. mnie.
    Zapraszam też na mój, też rowerowy, ale mniej techniczny ;>
    http://rowerowezycie.blogspot.com

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki :).
    Znam twojego bloga, Czasem bywam, powodzenia również.

    OdpowiedzUsuń